niedziela, 6 listopada 2016

Od Logana cd. historii Bianci

Biegnę, a raczej uciekam. Nie mam siły krzyczeć, cel przed siebie. Nie wiem co tu robię, gonią mnie wściekłe psy. Upadam, strach, jeden z nich rozszarpuje mi rękę, drugi nogę. Łzy cieką mi po policzku, szarpie się. Nie mogę się poddać
Obudziłem się wystraszony, to był tylko koszmar, tylko koszmar. W moim pokoju panował jeszcze mrok, spojrzałem na zegar 2.00. Nagle znowu „zaatakował” mnie kaszel, zakryłem usta ręką, na której pojawiła się krew, tak jak wczoraj. Nigdy to mi się nie zdarzało, ignorując to poszedłem do łazienki wziąć prysznic. Robiąc to zastanawiałem się co z Biancą, wyleczyli jej ten wzrok? A może nadal myślą co zrobić? Po tej czynności ubrałem się, została mi jeszcze godzina do śniadania. Usiadłem na łóżku i zastanowiłem się jaki może wyglądać dzisiejszy trening. Na dworze znowu lało, lecz była możliwość biegania. Dla nich nie było to wyzwanie, czekali tylko za nami w ciepłych kożuchach, rozmawiając ze sobą. I tak oto zleciała mi ta godzina, skierowałem się tam gdzie zawsze, tym razem Stevenson czekał na mnie.
Nie mogłem nic zjeść, za każdym razem kiedy chciałem coś przełknąć, czułem niesamowity ból w przełyku. Zjadłem trochę na siłę by nie paść na treningu. Brązowo włosy się dzisiaj nie spóźnił, był drugim, który przyszedł po swoich uczniów, jeśli tak można nas nazwać. Tak jak myślałem znowu 4 km biegi. Dzisiaj się nawet wywróciłem do wielkiej kałuży, świetny początek dnia. Do końca dotarłem jako pierwszy, znowu narzucił na mnie czarny płaszcz. Nie mogłem ustać na nogach, upadłem na kolana i znowu napadł mnie kaszel, wyplułem sporą ilość krwi. C-co ze mną dzieje? Nasz trener to zauważył i kazał Stevensonowi zaprowadzić mnie do skrzydła medycznego.
- Pójdziesz sam, czy ci pomóc? - zapytał
- Dam rade, to tylko kaszel... - odpowiedziałem słabym głosem
- Ta tylko kaszel z krwią, nic nadzwyczajnego... - zirytował się
Nie chciałem tam iść, nie lubię tego gościa. Cały czas daje mi leki usypiające, poza tym nie widzę takiej potrzeby by tam iść. Nagle znowu upadłem i zacząłem wypluwać krew, nie mówcie mi, że mam gruźlice... Chłopak pomógł mi wstać i ruszyliśmy w dalszą drogę. Już przed samymi drzwiami znowu mnie to napadło, jeden z lekarzy to zauważył i szybko do nas podszedł, lecz ja już zemdlałem.
Później słyszałem jak przez mgłę, mówili coś o ciele obcym w przełyku, najprawdopodobniej to powoduje krwioplucie, ale skąd ono się tam wzięło?

<Bianca?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz