środa, 2 listopada 2016

Od Isaac'a cd. historii Bianci

Dziewczyna wpatrywała się prosto w oczy Isaaca. Była wściekła na niego, była wściekła na każdego strażnika, nauczyciela czy jakiegokolwiek innego pracownia tego ośrodka. Była wściekła na nich wszystkich, wyłącznie za to, że istnieją. Instynktownie mrużyła oczy, lecz nie starała się uciec. Zbyt głupia, by powstrzymać się od oporu, wystarczająco bystra do niewszczęcia alarmu. Nie dlatego że nie pragnie umrzeć... sama przecież właśnie przyznała, że śmierć przyniosłaby jej ulgę. Wbrew temu, co można by mówić o tutejszych strażnikach - zadziwiająco często udaje mu się uniknąć postrzelenia zbiegów; Otrzymują oni o wiele gorsze kary, a dziewczyna dobrze o tym wie.
— Niestety nikt cię tu nie zabije. — Stwierdził, gdy wreszcie udało mu się ostatecznie stłumić ból. Jakimś cudem odruchy wymiotne nadal się nie pojawiły... ChoIera, dziewczyna naprawdę mocno się odbiła. Łasica. Że zabawne porównanie? Idealnie pasuje. Zwinne to, małe... Gdy Isaac się odezwał, Bianca jedynie bardziej zmrużyła oczy. Miał wrażenie, jakby zaraz faktycznie miała zamiar na niego warknąć - Uprzedził ją gwizdnięciem, na które spod jego kurtki ponownie wyskoczył ulubiony szczur. Tym razem polecenie brzmiało „atak”, o czym dziewczyna oczywiście poznała się zaraz potem.
Zwierzak nie miał tym razem za zadanie dotkliwie krzywdzić nikogo, miał jedynie zmusić ją do upadku i poddania się... jest w tym naprawdę dobry; Skrobiąc się pod ubraniami swoimi malutkimi, ostrymi pazurkami i podgryzając gdzie tylko się da prędko udało mu się doprowadzić małą do obłędu. Mogła próbować go dorwać, chwycić, zgnieść czy cokolwiek... niemniej nie zrobiła tego. Nie dlatego, że nie chciała. Oh, na pewno... nie gdy tylko znajdywała jego położenie, on błyskawicznie je zmieniał. Tym samym sprowadzenie jej do poziomu zimnych płytek podłogowych zajęło mu niespełna dwie minuty. Isaac nie próbował stłumić uśmiechu. Był dumny z gryzonia, choć ten sposób obezwładnienia był nie tylko zabawny, ale również pójściem na łatwiznę. Nie powinien go stosować. Miał podejść do niej i skręcić jej rękę, doprowadzić do płaczu i wciągnąć w tym stanie z powrotem na stołówkę. Ale tego nie zrobił. Chwycił ją za rękę i zbliżył się do niej.
— A teraz lepiej postaraj się o najszczerszą rozpacz i cierpienie, jakiego kiedykolwiek doświadczyłaś, bo wracamy na salę, a ja nie mam pomysłu na wytłumaczenie braku złamanej ręki. — Jego plan co do dziewczyny jeszcze się nie skończył, z pewnością... niemniej w tej chwili faktycznie wprowadził ją z powrotem na stołówkę.

<Bianca? Wybacz, że tak długo. Kompletnie nie miałam pomysłu na to opo, a i tak wyszła jakaś beznadzieja ;_;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz