środa, 9 listopada 2016

Od Bianci cd. historii Logana

Przechodząc przez korytarz, spotykałam strażników, którzy uważnie mierzyli mnie wzrokiem, jakbym zaraz miała ich wszystkich powystrzelać, albo wszystko wysadzić jednym skinięciem palca. Czułam się, jakby mnie przeszywali oczami, to mordercze wspomnienie zabijało mnie od wewnątrz. Ale ja szłam z obojętną twarzą, z dumnie uniesioną głową do góry ciesząc się, że nie mogą mi nic zrobić. Może i istnieje tu bardzo surowy rygor, ale jednak człowiek pozostanie człowiekiem i nawet nieświadomie zachowa resztkę swej godności. Tak jak oni. Wiedziałam, czułam, że chcieli by mi właśnie coś zrobić, skrzywdzić tak, że już nigdy w życiu bym nie spojrzała na nich tak, jak teraz - czyli dumnie i z poczuciem wyższości - ale jednak istniała w ich mózgu jakaś mała świadomość, że w ten sposób utracą całe swoje człowieczeństwo, a tym bardziej dumę i honor, który w tych czasach każdy chciał mieć.
Gdy doszłam do drzwi chłopaka, zrezygnowałam z pukania, po czym weszłam do środka, przy tym lekko skrzypiąc drzwiami. Weszłam do środka zamykając za sobą drewniane drzwi. Podeszłam do niego, a on wstał.
- Wpadłaś zobaczyć czy jeszcze żyje? Widzę, że wyleczyli ci wzrok - zaczął.
Usiadłam na krześle, jakby to bł mój pokój. W rzeczywistości przez roczne siedzenie w tym zasranym miejscu, wszędzie czuje się jak u siebie, nawet na polach bitwy, treningach czy laboratorium - od małego bardzo szybko do wszystkiego się przystosowałam. Po dwóch wizytach w czyimś domu, za trzecim mogłam sobie sama zrobić coś do picia, tym samym proponując kawę rodziców przyjaciela. Może i było to dziwne, ale prawdziwe.
- To też - odparłam. - Głównie przyszłam tu po to, bo lekarz chce cię widzieć. Co ci jest, że plułeś krwią? - zapytałam nie ukrywając zaciekawienia.

<Logan?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz