- To by było na tyle. Jestem ponoć zdrowy, zobaczymy na jak długo... - powiedział przeciągając się, na co skinęłam głową.
- Czasem przeprowadzają takie zbędne badania - stwierdziłam na głos ze świadomością, ze mi się nigdy to nie zdarzyło.
Zaczęliśmy wracać i w milczeniu weszliśmy do jego pokoju. Ponownie położył się na łóżko, a ja na tym samym krześle, co wtedy. Za jakiś czas to miejsce będzie moim i tylko wyłącznie dla mnie. Oparłam ręce na stole, a na nich głowę.
- Ile już tu jesteś? - zapytał chłopak. Odpowiedziałam mu, że rok. - Nigdy nie pomyślałaś, by się stąd wyrwać? - spojrzał na mnie, a ja na niego. Chwilę milczałam.
- Wiele razy - powiedziałam w końcu i oparłam się o oparcie krzesła, odsuwając się tym samym od stołu. - Ale to nie takie proste - dodałam, na co chłopak lekko się zdziwił.
- Przecież im prawie uciekłaś, gdy tak latałaś jak szalona. Gdybyś uciekła dalej, by cię nie znaleźli - zaśmiałam się cicho widząc jego naiwność, a raczej nie wiedze.
- Nie są tacy głupi - wytłumaczyłam. - Po pierwsze, cały budynek jest strzeżony. Po drugie na dwór wychodzimy tylko na treningi i pod nadzorem. Po trzecie, czyli w moim przypadku, wszystko jest ogrodzone murem, którego nie widać normalnie. Jest od oddalony od akademii dziesięć kilometrów, aby zmylić dzieciaki. Po czwarte, najważniejsze, każdy tak zwany "świeżak" ma wszczepiany czip w ramię - wskazałem miejsce powyżej łokcia, a trochę niżej niż cały bark.
- Nie ma możliwości wyjęcia czegoś takiego?
- Jest - skinęłam głową. - Możesz to sobie wydłubać żywcem nożem. Ale wtedy uruchomi się alarm - wytłumaczyłam.
<Logan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz