piątek, 4 listopada 2016

Od Bianci cd. historii Logana

Gdy tylko wróciłam do lekarzy, od razu chcieli mnie atakować. Ja oczywiście na początku ich zaczęłam opieprzać za to, co mi zrobili, a potem dałam jej wykład na temat psychiki człowieka, strachu, adrenaliny... wszystko w jednym. Sama się plątałam, ale gadałam dalej, dzięki czemu oni dali sobie spokój i normalnie mnie zbadali, tym samym mi wszystko tłumacząc. Okazało się, że co jakiś czas mdleje po ogromnym wysiłku, albo mam zadyszkę i nie mogę nabrać powietrza.
Minęły dwa dni, a ja się dalej badałam, bo oni nie potrafili mi niczego nie wyjaśniać, albo nie chcieli. Przez ten czas przyprowadzili Logana. Nie mam pojęcia co mu zrobili i po co go tu zaciągnęli. Nie udało mi się podsłuchać żadnej rozmowy, bo mnie ciągle obserwowali. Jedynie mogłam czekać na cokolwiek.
I w końcu się obudził. Radziłam mu nie wstawać, a on o dziwo się posłuchał. Aż sama w to nie wierzyłam, ale jednak. Tak czy siak mi dalej nie udzielili żadnych informacji ani na mój temat, ani na niego. Kompletna porażka, jeśli tak dalej pójdzie, to koniec. A tak szczerze, to chyba zwariuje.
- Dwa dni? - usłyszałam jego cichy głos, gdy patrzył się zdziwiony na kalendarz.
Wzruszyłam ramionami, chociaż to było niepotrzebne, ponieważ i tak tego nie widział.
- Pamiętasz coś? - nie podchodziłam bliżej, dalej opierałam się o framugę, czekając na lekarza, który miał mi podać końcowe wyniki.
- Tak jakby - odwrócił głowę w moją stronę i dalej leżał. Skinęłam twierdząco głową na znak, że rozumiem. - A ty? Co tu robisz? - zapytał przyglądając mi się. Wzruszyłam ramionami. Można by stwierdzić, ze ten ruch jest dla mnie charakterystyczny. Często to robię, za nim odpowiem słowami.
- Czekam na badania - posłał mi tylko pytające spojrzenie, mówiące, że czekał na więcej szczegółów. Westchnęłam. - Od dwóch dni łażę na badania serca, ciała, płuc czy co tam oni mi badają. Mdleje, mam zadyszkę i takie tam. Chcą sprawdzić dokładnie co mi jest, a potem to unieszkodliwić czy jakoś tak - wytłumaczyłam.
- Yhym... - skinął głową. Po chwili do sali wszedł lekarz. Widziałam, że to on ostatnio stał and nim i coś mu w strzykał. Ciekawe o co chodzi... Kazał mi wyjść, ale ja odmówiłam. Zaczęłam mu gadać, że chce znać wyniki, bo się boje, że zaraz pandę, nikt nie przyjdzie i takie tam. Oczywiście takim dzieciakom jak ja zawsze wieżą... jeszcze ten strach i łzy w oczach. Pięknie, prawda?

<Logan?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz