piątek, 11 listopada 2016

Od Logana cd. historii Bianci

Czip, to słowo utkwiło mi w głowie. Przypomniałem sobie jak mój pies Mars miał takie coś by nie mógł uciec na zawsze. Teraz czułem się jak to ja bym był tym psem, a oni moimi właścicielami. Można go wyjąć, nie obchodzą mnie żadne blizny, zrobiłbym to chociaż teraz, ale ten alarm... Po co robić rany jeśli to nieskuteczne? Odetchnąłem głęboko i założyłem ręce za głowę.
- Skoro wszystko robimy źle to czemu oni sami się nie ruszą na pole walki? Dzieci mają uratować im dupy, bo oni nie odważą się złapać za broń – zakpiłem.
Bianca skinęła głową na znak, że tak samo sądzi. Świat głupieje, tylko przy ludziach wyższego sortu zostaną dzieci, reszta pójdzie się wybijać na wojnie. Już to widzę ośmiolatek z kałachem strzelający do dorosłych osób, sądzę, że jak nadejdą wojny to nie będzie im się chciało się nas szkolić. Tyle na ile cię wyszkolili i wypad. Kiedyś stąd ucieknę i mnie nigdy nie złapią, nigdy. Na zegarze dochodziła godzina 15, a za oknem świeciło słońce. Czy nasz „czas wolny” ma opierać się tylko na siedzeniu w pokoju i rozmyślaniu nad sensem życia? A może mogę zrobić tu coś dla zabicia czasu?
- Są tu konie? Chętnie bym zrobił coś co lubię... - zapytałem Biance

<Bianca?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz