Pokręciłam przecząco głową.
- Spokojnie. To ich wina, nie mogą mnie ukarać - oznajmiłam. Logan widocznie w to nie wierzył.
- Serio w to wierzysz? - podniósł jedną brew do góry.
- Tak - powiedziałam stanowczo. - Podali mi jakieś środki, więc mogę się kłócić. Do tego lekarz, który mnie badał, chciał, abym przetestowała skutki uboczne czy coś takiego. I właśnie to robię, więc mogę na niego zrzucić cała winę - nawet nie dyszałam. Serce, a płuca w ogóle się nie dogadywały. Czułam, że szybciej padnę na zawał serca niż ze zmęczenia. - Ile minęło czasu odkąd biegam? - zapytałam zmieniając nieco temat.
- Z półtora godziny - powiedział po namyśle. Przez chwilę stałam cicho, aż stwierdziłam na głos, że biegam od jakichś dwóch godzin. - Widać, że coś ci podali. Normalny człowiek by nie wytrzymał godziny w takim tempie - nie byłam pewna, czy to bł komplement, ale jednak podziękowałam sarkastycznie.
Nagle moje ciało przestało drżeć, a w płucach zabrakło mi powietrza. Poczułam straszny ból brzucha, a serca waliło mi jeszcze mocniej.
- Chyba... przestało działać - powiedziałam cicho, jakbym dostałam młotem w łeb. Wtedy przed oczami widziałam tylko ciemność. Super. Przynajmniej mam się o co kłócić i z czego zdawać relacje dla doktorka.
<Logan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz