poniedziałek, 31 października 2016

Od Bianci cd. historii Logana

Na szczęście chłopak okazał się całkiem spoko. Schowałam się w jego szafie i siedziałam tam, aż nie usłyszałam ponownego trzaśnięcia drzwiami, które by wskazywało na to, że strażnicy wyszli. Do tego chłopak mnie nie wydał, a oni sami poszli mnie dalej szukać. Nagle szafa się otworzyła, a ja poczułam ciarki na plecach. Na szczęście i tak gdyby to byli oni, to by mnie nie widzieli przez ubrania, którymi byłam zakryta. Chłopak je odsłonił i kazał mi wyjść. Poczułam ogromną ulgę. Sam podszedł do łóżka, gdzie usiadł. Dopiero teraz mu się przyjrzałam. Był wyższy ode mnie i na pewno starszy, może i należał nawet do tych najstarszych dzieciaków w tym budynku. Miał ciemne oczy i włosy.
- Mam do ciebie parę pytań. Po pierwsze jak się nazywasz, bo nie chce mówić do ciebie wciąż dziewczynko, po drugie gdzie ja jestem i po trzecie czego oni od ciebie chcieli? A i gdzie moje maniery jestem Logan, Logan Black - gdy to mówił, ja oparłam się o ścianę i zaczęłam przyglądać się jego pokojowi. Niczym się nie różnił od innych. Normalnie, jakbym była u siebie, tylko, że nie z moimi rzeczami.
Spojrzałam na chłopaka.
- Bianca - podałam tylko imię, bo nie widziałam powodu, aby znał moje nazwisko. I tak z czasem się tego dowie. - Nie wiem czego chcieli - wzruszyłam ramionami, a on mi posłał pytające spojrzenie. - Obudziłam się w skrzydle medycznym, a raczej w laboratorium, przypięta do łóżka. Uciekłam, bo nie wiedziałam co się działo. Badania miałam dwa tygodnie temu, więc nie wiem - odpowiedziałam na trzecie pytania, a chłopak skinął głową na znak, ze zrozumiał.
- A co to za miejsce? - powtórzył drugie pytanie, jakbym go nie usłyszała, albo bym je ominęła.
- Nie wiesz? - przekrzywiłam lekko głowę w bok zdziwiona. Pokręcił przecząco głową, a ja westchnęłam. Nigdy nie lubiłem mówić po co tu jestem. - Słyszałeś, że mają nadejść wojny? - jego odpowiedź była pozytywna. - Ten kraj sobie ubzdurał, że jeśli będzie uczył od najmłodszych lat uczyć innych walki, to zwyciężą - posłał mi pytające spojrzenie. Dalej nie rozumiał? - Jest to budynek, w którym przetrzymują wszystkie dzieciaki z Filadelfii i szkolą ich na wojowników, czyli na morderców. Są tu bardzo surowe zasady, aby nauczyć nas tak zwanego szacunku - odparłam i wbiłam wzrok w ziemię przypominając sobie, jak mnie to zaciągnęli rok temu.

<Logan?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz