czwartek, 13 października 2016

Od Bianci cd. historii Isaac'a

Parę razy widziałam tego mężczyznę i tak jak innych ochroniarzy nienawidziłam go. Miałam ochotę wydłubać mu oczy widelcem, chociaż to byłby zły pomysł. Jednak marzyć jeszcze mi nie zabroniono. Moje myśli przerwał John, który zauważył coś dziwnego. Okazało się to coś być szczurem tego typa. Spojrzałam na to szare stworzenie, a chłopak za to pisnął jak baba.
- Schowaj go - rozkazałam, jakbym była tutaj szefem. - On ma jakąś chorobę, a ja ich nienawidzę - mruknęłam popijając ciecz w moim kubku, który miał być herbatą, a smakował jak stare fusy z kawy. Mężczyzna spojrzał na mnie, po czym cmoknął. Szczur spojrzał na niego, a on go zabrał.
- Idę stąd -  mruknął chłopak i zabrawszy swoją tacę, poszedł do innego stołu. Tak samo zrobiła reszta, zostałam tylko ja i mężczyzna. Spojrzałam na niego spode łba i nie ruszyłam tyłka, tylko dalej kontynuowałam swój posiłek.
- A ty nie zamierzasz się przesiąść? - jakoś nie był specjalnie urażony tym, że był powodem ich przesiadek. Wyglądał raczej na obojętnego, jakby to już się działo parę razy z rzędu.
Wzruszyłam ramionami przęłykając ziemniaki.
- To tylko szczur, a nie jakaś zaraza, skoro jeszcze żyjesz - skończyłam żuć i została mi już tylko ta ohydna herbata. Odsunęłam krzesło i chwyciłam w obie dłonie tackę, na której już nie było jedzenia, albo przynajmniej większości. - Skoro pomagasz, to może zrób coś, aby to się dało jeść - mruknęłam z niesmakiem. Dalej czułam ten smak surowych ziemniaków, albo przesolonego mięsa. - I jeśli uważasz, że wyszło ci to na dobre, nie miałem dzieciństwa - pokręciłam głową i skierowałam się do wyjścia ze stołówki. Odłożyłam na miejsce tackę, porozdzielałam naczynia od sztućców, po czym przeszłam przez próg i skierowałam się do swojego pokoju.
Ten mężczyzna być nieco żałosny. Jak siedzenie w takim miejscu może wyjść na dobre? Walczysz by żyć, a żyjesz by walczyć to jest logika tego zasran*go miejsca.

<Isaac? Wybacz, ze takie krótkie>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz