Tkwiłam w swoim niby – pokoju, jak w więzieniu. Zastanawiałam się tylko,
czego oni chcą ode mnie. Nagle drzwi się otworzyły, i do środka wszedł Conor, mężczyzna, który mnie złapał. Ostatnim razem po naszej
rozmowie podbił mi oko, tylko dla tego, że skłamałam , gdy zapytał mnie o imię.
Podałam się jako Reyna. Jednak ktoś z moich kolegów wykrzyknął przypadkiem moje
prawdziwe imię i Conor to usłyszał. Do tej pory miałam wielkiego sińca i
rozwaloną brew. Za nim wszedł jakiś
mężczyzna.
- Widzieliśmy twoje zdolności fizyczne, Meilin, Reyna, czy
jak tam chcesz. To twój nowy nauczyciel. Nazywa się Gerhard. Gerhard, to
Meilin, twoja nowa uczennica.
Przyjrzałam się Gerhardowi uważniej. Nic zwyczajnego.
- Czemu ona ma pobite oko? Biliście ją? – spytał zwracając się
do Connora.
- Musieliśmy ja jakoś oduczyć kłamania. Przedstawiła nam się
jako Reyna. Należało się jej.
Zdziwiłam się. Dzieciaki w tym miejscu często były bite i
chodziły strasznie posiniaczone. Ja spędziłam tu już tydzień i się przyzwyczaiłam.
Oberwałam już dwa razy od tyrana Conora, i żyję. No patrz… Jak to możliwe?
- Nie można ich bić! – warknął Gerhard na Connora – To, że
tak postąpiła świadczy o jej inteligencji i ostrożności. Takich dzieci tu potrzebujemy.
Uśmiechnęłam się. Wreszcie dopisało mi szczęście.
<Gerhard?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz